piątek, 31 października 2014

Halloweenowy dodatek, w którym Honorata poczuje się jak pusta dynia.

Wiem, że wszyscy na to czekali. Dzień, w którym Honorata zazna smaku strachu (i tylko strachu, nie będzie żadnych pomieszań z doznaniami erotycznymi jej bębna) nadszedł. Więc zapraszam do czytania! 



W pustej uliczce nie było żywej duszy. Była tylko Pralka Honorata, jednak nie posiadała ona duszy, więc nie można zaliczyć jej do osób, które mają duszę. Nie można także zaliczyć jej do osób, gdyż była pralką. Teraz już każdy wie, dlaczego uliczka była przeraźliwie pusta.
Honorata szła powolnym krokiem, zahaczając bębnem o wystający bruk. Obejrzała się za siebie, bo przez chwilę poczuła się obserwowana, ale nikogo nie było. Szła dalej, jakby nigdy nic. Mijała okoliczne domy, które przystrojone były w dynie i świece.
Honorata nie miała domu.
Nie miała dyni.
- Ty pusta dynio! - krzyknął ktoś zza jej bębna.
Obróciła się i spojrzała w rząd szumiących drzew, ale nie zobaczyła tego kogoś, kto wypowiedział te okropne i bezduszne słowa. Honorata zaczęła płakać. Taka naprawdę była. Była pustą dynią, której nie chciał nikt. W środku czuła się pusta, a resztki jej wartościowej duszy były jak pestki, które trzeba było wyrzucić.
- Jesteś pustą dynią.
Znowu to usłyszała i znowu ktoś ją obraził. Tym razem obróciłem się mocniej, tak mocno, że aż obróciła się podwójnie.
- Nie wiem kim jesteś, ale masz w ryj! - krzyknęła w nicość.
Śmiech rozbrzmiał wokół jej bębna tak, jakby ją otaczał. Zza domu, obok którego przechodziła, wyszła mała dziewczynka w białej sukni poplamionej czymś czerwonym. Zapewne ketczupem, gdyż tak mała dziewczynka nie mogła ubrudzić się farbą.
- Ryj - powiedziała cicho - to masz ty, dzifto.
- O NIE! - zaczęła wrzeszczeć Honorata. - Nie dam się tak obrażać.
Pralka zaczerwieniła się jak plamy na sukience i zaczęła biec. Postanowiła, że ucieknie jak najdalej, żeby świat jej nie znalazł i zakopie się głęboko pod ziemią, aby umrzeć z niedotlenienia.
- Rośliny oddychają fotosyntezą - krzyknęła dziewczynka, jednak Honorata już jej nie słyszała. Była w lesie. Czemu? Bo biegła super-ultra-szybko i potrafiła dobiec do lasu z pustej uliczki. Potykała się o wystające korzenie, chociaż właściwie nie wiedziała, czy nie potyka się o swój własny bęben. Oszalała. Tak. Na pewno. Na pewno oszalała!
- Ta dziewczynka była chora, smutna i brudna - wyszeptała sama do siebie. - Muszę jej pomóc zanim ktoś ją skrzywdzi.
Biegła z powrotem, szybciej i zwinniej. Już była w pustej uliczce. Znowu.
Dziewczynka tam stała.
- Dziewczynko, pomogę ci - powiedziała Honorata z krztyną zmęczenia w głosie.
- Nie. Pomóż sobie. - Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko, jednak zamiast zębów miała kły. - Zabiję Cię, Honorata. Będziesz wrzeszczeć i piszczeć, kiedy ja będę wyrywać ci bęben, rozumiesz?
- Tak. Znaczy nie. Znaczy tak rozumiem, ale nie - nie chcę, żeby tak się stało. - Wypowiedź Honoraty była tak niepoprawna i chaotyczna, że pralka zarumieniła się.
Dziewczynka zrobiła krok w jej stronę i Honorata poczuła jak jej wnętrzności rozrywają się na strzępy. Jej bęben zaczął obracać się nagle, a ona sama zemdlała...

Obudziła się w domu. W swoim łóżku. Nad nią stała jej matka - Zmywarka. Jej matka Zmywarka zgasiła światło, po czym wyszła z pokoju.
Honorata leżała, patrząc się w ciemność, w której nie odczytywała żadnych kształtów.
Obróciła się na drugi bęben i wtedy poczuła na sobie oddech.
Ciepły oddech.
- Witaj znowu, Honorato - powiedział głos. - Przyszedłem cię zabić, ty pusta dynio.

Honorata obudziła się. To na szczęście był tylko sen. Uświadomiła sobie, że leży na środku pustej uliczki, a zza rogu domu przypatruje jej się mała dziewczynka w białej sukience splamionej keczupem.
- Czy mogę ci jakoś pomóc? - spytała dziewczynka.

Honorata znowu zamknęła oczy, a gdy je znów otworzyła, na powrót była w swoim łóżku. Nad nią stał ojciec - Lodówka. Jej ojciec Lodówka zgasił światło, po czym wyszedł z pokoju.
Nie poznał, że córka była już martwa.

___________________
ps. Honorata się odrodzi, więc nie bójcie się, że to koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz