- Hej, gdzie ja jestem? - Pralka wydobyła ze swojego bębna cichy szept.
Lordzina wstała, podeszła do niej i czule objęła jej twarz ręką.
- Bądź spokojna, Honore, tu jesteś bezpieczna. - W oczach Lordziny widać było łzy. Nie ukrywała ich. Płakała tak, jakby miała czarno-białego tumblra.
- Chcę wracać do domu, do Saksonii - odpowiedziała jej Honorata, czując, że powinna to powiedzieć, bo oczywiście dobrze nie pamiętała, czy Saksonia była jej prawdziwym domem.
Lordzina obróciła swoją bladą twarz ku słońcu, które raziło ją w szparki.
- Na razie to nie jest możliwe - powiedziała po chwili. - Musimy zostać tutaj, dopóki sprawa z Lordem Czajnik nie zostanie rozwiązana. Islandia musi być naszym domem, póki nie nastanie świt zwycięstwa, rozumiesz?
- Tak, rozumiem.
- Kocham Cię - powiedziała czule Lordzina. - Kocham Cię, Honore.
Lordzina pocałowała Honoratę prosto w bęben. Czując jak delikatnie muska jej białą, laminowaną powierzchnię, wiedziała, że był to ich ostatni pocałunek na bardzo długo.
* * *
Tym razem Honorata obudziła się naprawdę. Nie leżała na hamaku, a na starym worku z ziemniakami. Nie w ogrodzie, a na statku. Wstała, czując kujący ból w bębnie. Wokół nie było nikogo, oprócz niskiej dziewczynki przebranej w strój Shreka.
- Gdzie płyniemy? - zapytała Honorata.
Dziewczynka odwróciła się. Miała harde spojrzenie i twarz zwycięzcy. Brwi miała skierowane ku górze, jakby za chwile miały odlecieć.
- Do Bravos, chyba. Ja tam nie wiem.
Honorata poczuła strach. Nie wiedziała, gdzie leży Bravos. W szkole najgorszym przedmiotem była dla niej geografia, a fakt, że chodziła do Geograficznej Szkoły sprawił, że był to jej jedyny przedmiot.
- Gdzie leży Bravos, dziewczynko? - zapytała najuprzejmiej jak umiała.
- Bravos nie leży. Bravos stoi i trzyma się hardo. Jakożby myślałaś, że ma paść?
- Nie, nie. - Pralka poczuła się zdezorientowana. - Po prostu nie wiem, gdzie jestem. Nie wiem skąd się tu wzięłam. Rozumiesz?
- Rozumiem. - Dziewczyna oplotła nogą maszt i przysunęła twarz do drewna. - Ja ci nie pomogę, pralko. Chcieliśmy ziemniaki, tylko ziemniaki, a dostaliśmy ciebie w gratisie. Kazali mi doprowadzić cię do Bravos żywą i działającą, nic poza tym.
- Oki, rozumiem - odpowiedziała Honorata. Nikt jej nie potrzebował, wiedziała to. Została sama, czuła się samotna. Jakby brała udział w bitwie przeciwko całemu światu. Tęskniła za Lordziną, za jej jedyną miłością. Pragnęła jej dotyku, jej czułego głaskania i miłości. Ale nie mogła na to liczyć. Wiedziała, że ona odeszła, jest na pewno daleko. Ale gdzie? W Bravos? Być może czeka tam na nią z kolacją przy świecach i leżeniem na kocach do późnej godziny wieczornej? Albo z kawiorem i szampanem, wyjadą do Warszawy, odwiedzić świat modelingu. Tylko, że teraz była sama. Samiuteńka.
- Gdzie łazienka? - Honorata zobaczyła jak dziewczyna klęka.
- Po prawo od rzeźby Zenka.
- Rzeźba Zenka? - Honorata obejrzała się i nie zobaczyła nic takiego, co mogłoby pasować do tej nazwy.
Dziewczyna poszła przed siebie, a pralka podążyła w jej ślady. Weszli po schodach na dziub statku i zobaczyli Zenka. Robił rzeźbę. Miał włosy białe jak śnieg, a brwi fioletowe jak bakłażan. Ćwiczył podnoszenie worków.
- Rzeczywiście robi rzeźbę - powiedziała szeptem Honorata.
- No mówię. Widzisz, na razie podnosi worki, ty zapewne będziesz jego następnym ciężarem.
Honorata popatrzyła na mięśnie Zenka i poczuła jak jej bęben robi się wilgotny.
CDN
Bardzo ładnie super rozdział styl i w ogóle pozdrawiam cieplutko ja
OdpowiedzUsuńoho, panie krystianie, jestem pod wrażeniem pana idealnie zarysowane romansu, a końcówka, hihi. szczerze mówiąc Lordziny Voldemordziny nie pamiętałam, ale nic straconego. pozdrawiam raz jeszcze i kolejny, czekam na następną książkę.
OdpowiedzUsuń